Mrok, magia i duchy w cieniu średniowiecznego Poznania
W świecie, w którym chrześcijaństwo dopiero zapuszcza korzenie, a słowiańskie wierzenia wciąż tętnią w duszach ludu, zaczyna się historia, która nie zna granic między światami. „Dziedzictwo stróża Nawii. Tom 1. Wezwanie Żmija” to opowieść o magii, demonach i duchach, ale także o ludziach — zagubionych, chciwych, namiętnych i śmiertelnie przerażonych tym, czego nie rozumieją.
Na kartach tej powieści nie znajdziesz białych elfów i królów smoków. Znajdziesz za to cmentarze, zamtuzy, szeptuchy, nawiedzone kapliczki i dusze zmarłych błąkające się wśród żywych. To nie baśń. To mroczna słowiańska rzeczywistość, w której każda wiara, każdy gest i każde zaklęcie mają swoją cenę.
Wojmir – bohater na przekór schematom
Nie jest rycerzem. Nie jest czarodziejem. Jest synem Żmija, człowiekiem, który potrafi widzieć duchy i rozmawiać z demonami. Na co dzień nie szuka wielkości ani sławy. Jego największym marzeniem bywa czasem kufel piwa i kilka monet w sakiewce. A jednak — to on zostaje wplątany w coś znacznie większego.
Wojmir to przewodnik dusz, stróż Nawii, który odprowadza zmarłych nad brzeg Rzeki Zapomnienia. A gdy opętania i samobójstwa zaczynają nawiedzać średniowieczny Poznań, okazuje się, że ich źródło ma więcej wspólnego z nim, niż chciałby przyznać.
Kobiety, które prowadzą… i zwodzą
Wojmirowi nie brakuje słabości. A największą z nich są kobiety. Nieprzewidywalna Żywia, strzyga o duszy szlachcianki i spojrzeniu nie z tego świata, kusi i hipnotyzuje. Stefa, twarda jak głaz szeptucha z osobistą vendettą wobec czapników, potrafi jednym zaklęciem rozpętać burzę — i niekoniecznie chodzi o deszcz.
To właśnie między tymi dwiema — demonem i zielarką — Wojmir próbuje odnaleźć nie tylko sens wydarzeń, ale i swoje miejsce między światem duchowym a ludzkim. Żadna z nich nie jest ani dobra, ani zła. Są nieprzewidywalne — jak magia, z której się wywodzą.
Chrześcijaństwo kontra stara wiara – wojna bez mieczy
To, co naprawdę buduje klimat tej książki, to nieustanny konflikt dwóch światów. Z jednej strony młody Kościół — z krzyżem, dogmatami i inkwizycją. Z drugiej — duchowe dziedzictwo przodków: żercy, bóstwa, rytuały i mroczne obrzędy. Te siły nie zniknęły — funkcjonują obok siebie, przenikają się, walczą o dusze ludzi.
W Poznaniu nie ma jednej prawdy. Jest tylko strach — przed piekłem, przed demonem, przed sąsiadem, który może być upiorem. Autorka znakomicie odmalowuje to napięcie — nie oceniając, ale pokazując świat takim, jaki mógł być: brutalny, duchowy, pełen znaków i omenów.
Od karczmy do kapliczki – ścieżki bohatera
Książka wciąga od pierwszej strony, bo nie oferuje linearnej przygody, lecz żywą, gęstą opowieść, gdzie każdy epizod ma swoją wagę. Tu nie chodzi o epicką bitwę, ale o walkę o dusze — dosłownie i w przenośni. Wojmir pije z chłopami, odprawia rytuały z wiedźmami, odprowadza duchy i próbuje zrozumieć, dlaczego zło dotyka akurat jego.
Każda rozmowa w tej książce coś znaczy. Każdy symbol ma znaczenie. Nie ma przypadków. Są znaki. A kiedy Żmij wzywa, nie można go zignorować. Wezwanie Żmija to nie prośba — to rozkaz z innego świata.
Dla kogo jest ta książka?
-
dla miłośników mrocznej słowiańskiej fantasy,
-
dla tych, którzy cenią klimat średniowiecza, ale bez lukru i legend,
-
dla fanów demonologii ludowej, szeptuch i obrzędów przodków,
-
dla czytelników szukających wyrazistych bohaterów z wadami i tajemniczą przeszłością,
-
dla każdego, kto uwielbia książki z duszą, mrokiem i oddechem historii.