Apokalipsa, ale taka naprawdę brudna i nieskończona
Wizje końca świata znasz z Biblii, filmów, gier i książek. Ale żadna z nich nie przygotuje cię na to, co proponuje Michał Gołkowski w pierwszym tomie „Trylogii Komornika”. Tu Apokalipsa nie jest widowiskowym finałem dziejów ludzkości, tylko procesem – niedokończonym, bałaganiarskim i zaskakująco… urzędowym.
Ziemia się zatrzymała. Słońce się rozkraczyło. Gwiazdy pospadały. Morza zmieniły się w krew, a zmarli wstali. Ale wszystko poszło jakoś… nie tak. Brakuje skoordynowanej egzekucji planu, ludzie się nie podporządkowują, a koniec świata ugrzązł jak system podatkowy w sezonie rozliczeń.
Śmierć nie nadchodzi. Trzeba ją wezwać
Zamiast majestatycznych Aniołów z nieba, zamiast Jeźdźców Apokalipsy – pojawiają się Komornicy. Ludzie. Z krwi i kości. Wyposażeni w rozkazy, miecze i aplikacje inwentaryzacyjne. Mają jeden cel: uprzątnąć ten bajzel. Zgasić światło, zlikwidować zbędne zasoby, dokonać egzekucji zaległych dusz.
Brzmi absurdalnie? I tak właśnie ma być. Świat w „Komorniku” to rzeczywistość postapokaliptyczna na krawędzi groteski, w której religijne motywy mieszają się z biurokratycznym absurdem i społeczną satyrą. Michał Gołkowski tworzy uniwersum zbudowane z czarnego humoru, krwawych scen i błyskotliwych obserwacji o człowieczeństwie.
Człowiek kontra boska korporacja
Główny bohater – Komornik – nie jest ani zbawcą, ani typowym antybohaterem. To cynik, ironista, narzędzie w rękach większej machiny. Wysłany przez instytucję wyższą niż jakiekolwiek państwo czy religia, wykonuje rozkazy bez zbędnych pytań. Ale nawet w świecie po końcu świata, sumienie potrafi się odezwać. A czasem nawet bunt.
To książka o systemie, który miał działać perfekcyjnie, ale został spartaczony jak każda większa reforma. Anioły uciekają od odpowiedzialności, zwalając robotę na ludzi. Raj i Piekło są jak korporacje bez liderów, a boskie plany przypominają źle przetestowane oprogramowanie.
Świat po końcu świata, który nie wie, że się skończył
„Komornik. Tom 1” to nie tylko akcja i przemoc. To także opowieść o tym, jak człowiek funkcjonuje w świecie bez zasad. Jak radzi sobie z bezsensem, z pytaniami, na które nie ma odpowiedzi. I co zostaje, kiedy zabrać wszystko – religię, rodzinę, społeczeństwo, przyszłość. Tylko ciało, miecz i polecenia z góry.
Gołkowski prowadzi narrację ostrym językiem – z ciętym dowcipem, brutalną szczerością i bez grama patosu. W jego świecie nie ma bohaterów w lśniących zbrojach. Są tylko ci, którzy próbują przetrwać, wykonując swoją robotę – choćby ta praca polegała na zbieraniu dusz i likwidowaniu resztek ludzkości.
Dla fanów mocnej fantastyki
Ta powieść to gratka dla fanów:
-
brutalnej, mrocznej fantasy
-
literackiego nihilizmu i cynizmu
-
apokaliptycznych światów z twistem
-
czarnego humoru i satyry społecznej
-
polskiej fantastyki z charakterem
Jeśli spodobały ci się takie książki jak „Pan Lodowego Ogrodu”, „Dreszcz” Jakuba Ćwieka czy „Metro 2033”, w „Komorniku” odnajdziesz podobny klimat, ale podkręcony do maksimum.
Nowe oblicze polskiej fantasy
„Komornik” to książka, która odrzuca wszystkie schematy klasycznej fantasy. Nie ma tu smoków, elfów ani szlachetnych królów. Jest miecz, krew i poczucie, że każdy może być kolejnym numerem na liście do likwidacji. Świat przedstawiony to satyra na religię, władzę, społeczeństwo i samą ideę końca – a jednocześnie fascynująca, świeża i boleśnie aktualna wizja.
Michał Gołkowski nie tylko tworzy nowy gatunek – apokaliptyczny absurd z mieczem i aniołami – ale udowadnia, że polska literatura fantasy może być bezczelna, mocna i oryginalna.
Dokładamy wszelkich starań, aby informacje zawarte w opisie były rzetelne i aktualne, jednak mają one charakter poglądowy i nie stanowią oferty handlowej. Nie ponosimy odpowiedzialności za ewentualne błędy lub zmiany w specyfikacji.