Powrót Marii Dee – teraz schodzi do piekła. Dosłownie.
W pierwszym tomie Maria miała już więcej nadnaturalnych problemów, niż jakikolwiek śmiertelnik by zniósł. Ale w „W cieniu aniołów” wszystko wchodzi na nowy poziom szaleństwa. Tym razem bohaterka schodzi do piekła – z własnej woli, licząc, że to jedyny sposób na odzyskanie dawnego życia, uwolnienie się od Kindreda i wyrwanie się z demonicznej spirali.
Szkoda tylko, że w piekle nic nie jest takie, jakim się wydaje. A to, co miało być końcem jej problemów, staje się ich początkiem.
Demony, przewroty, czarownice i… aniołowie
Zanim Maria się zorientuje, zostaje wciągnięta w wewnętrzne konflikty piekielnych rodów, przewrót w pałacu władcy, knowania czarownic oraz brutalną wojnę z… aniołami. Tak, tymi od światła, skrzydeł i boskich rozkazów.
Między rytuałami, politycznymi gierkami i próbami przeżycia w świecie, gdzie nie można ufać nikomu, Maria nie tylko próbuje ocalić siebie, ale też rozgryźć własną rolę w znacznie większym planie. Kto pociąga za sznurki, a kto jest tylko pionkiem?
Podróż przez kontynent i przez ciemność
„W cieniu aniołów” to również epicka podróż przez współczesną Amerykę – od mroźnej Alaski po słoneczną Kalifornię. Ale to nie roadtrip z widokami, tylko misja na granicy życia i śmierci, w poszukiwaniu najbardziej makabrycznych artefaktów, jakie powstały – demonicznych puzzli, które mogą zmienić układ sił między światami.
A wszystko to w towarzystwie, którego Maria nie wybrała, nie chciała i nie znosi… ale które może okazać się jedyną nadzieją.
Urban fantasy pełne zadziornego humoru i niepokojącej magii
Cykl Marii Dee to nie kolejna opowieść o wampirach w klubach nocnych. To ostre, dynamiczne i piekielnie inteligentne urban fantasy, które czerpie z amerykańskich miejskich legend, historii USA i Kanady oraz mitologii, o których istnieniu nie miałeś pojęcia.
Styl jest lekki, ironiczny, ale zarazem głęboki. Dialogi błyskotliwe. Bohaterowie nieoczywiści. A klimat? Jakby Neil Gaiman pisał sequel „Constantine’a” na speedzie.
Bohaterka, którą się pamięta
Maria Dee to nie grzeczna wybranka losu. To kobieta, która:
-
ma dość demonów, wróżb i wiecznego „ratowania świata”,
-
potrafi rzucić kąśliwym tekstem w środku rytuału,
-
nie odpuszcza nawet wtedy, gdy cała piekielna administracja rzuca jej kłody pod nogi,
-
i… niesie czaszkę pod pachą, jakby to była torebka.
Dla fanów mrocznych klimatów i ostrych bohaterów
Dla kogo jest „W cieniu aniołów”?
-
Dla fanów serii takich jak „Dresden Files”, „Rivers of London”, „Sandman” czy „Anita Blake”.
-
Dla tych, którzy lubią urban fantasy z pazurem – bez schematów, ale z humorem.
-
Dla czytelników, którzy chcą więcej niż tylko romansu z demonem – tu liczy się intryga, akcja i magia z krwi i kości.
-
Dla fanów klimatów piekła, aniołów, czarownic i… czarnego humoru.
Kontynuacja z rozmachem
To drugi tom Cyklu Marii Dee, który rozwija świat znany z pierwszej części, ale też stawia przed bohaterką nowe pytania, nowe wrogów i nową stawkę. Czy można uciec z piekła? Czy można zaufać aniołowi? I co się stanie, jeśli Maria przegra?
Humor, groza i ironia w jednym
Autorka perfekcyjnie łączy grozę z absurdem, mitologię z miejskimi realiami, a wszystko to w języku, który jednocześnie potrafi rozśmieszyć i zaniepokoić. Czytasz jednym tchem, nie wiedząc, czy za chwilę się roześmiejesz, czy zmrozisz z przerażenia.
„W cieniu aniołów” to książka, która nie udaje, że świat jest prosty. Ale daje Ci bohaterkę, która – z czaszką pod pachą – nie boi się wejść w sam środek piekła, jeśli to jedyny sposób, żeby odzyskać siebie.